sobota, 8 marca 2008

Yo Boliviajo - Salar de Uyuni, Titicaca

Yo viajo en Bolivia e estudijo espanol. Nie wiem czy dobrze ale robie postepy... W kazdym razie metoda prob i bledow dotarlem do Uyuni w Boliwii. Jeszcze mnie tak w busie nie wytrzeslo. Na tym odcinku dziura goni dziure w niewyasfaltowanej drodze, o spaniu nie ma mowy. Jest pora deszczowa i zastanawialem sie kiedy podrozowac jest lepiej, czy wtedy gdy musisz wysiasc z autobusu i przepychac go przez zatorowana blotem droge, czy tez wtedy gdy kurz wciska sie w kazdy zakamarek twego ciala. Chyba wole przepychac autobus. Mimo pory deszczowej kurz byl wszechobecny, deszczu jak na lekarstwo... No ale dzieki temu dotarlem szybciej do Uyuni - deszcz potrafi przedluzyc podroz z 8 do 12 godzin. Miasto jak miasto, na bazie szachownicy z melonikami Bolivianek znikajacymi w tlumie...

Tozsamosc.
Nieodparcie nasuwal mi sie obraz z nie tak dawnych lat gdy slaskie Omy w ludowych strojach szly na niedzielno msza. Nie ma juz blekitnych spodnic na Slasku. Tak i tu meloniki znikaja w tlumie unisexowo ubranej mlodziezy... Czym jest zatem nasza tozsamosc? Tym co sami sobie narzucimy... czy tym co ktos nam... I nadal zadaje sobie to pytanie bedac juz w Cusco, stolicy Inkow, gdzie inkaskie budowle rozmieniono na drobne wznoszac z ich kamieni kilkanascie kosciolow i wysluchawszy mszy w jezyku Quechua.



Salar.Ale jesli ktos pytal co zrobilo na mnie wrazenie to wlasnie te 12tys km kw soli wrzuconej tafla niedaleko Uyuni miedzy wierzcholki Andow na wysokosci 3800m. Zawsze jest jakies niestety, dotrzec mozna tam tylko z wykupionym tourem... A ze towarzyszy nie wybierasz to dostalem sie do dzipa razem z 3 rozentuzjazmowanymi Angielkami. Ko, ko, ko... Slow super, fantastic, ridiculous, extra nie akceptuje juz. Dzien Swira. Tylko nie wiem, moze ja jestem jak Adas Miauczynski juz... Czy panowie musza tym mlotem tak od rana nap... A moze to dalszy ciag rozdraaznienia wysokosciowego... Wlaczylem empetrzi... Marley to rowny gosc...No cry... Za oknem biel soli rowna sie z horyzontem, blednik szaleje. Cudowne wrazenie. Jak na nartach we mgle...



Boliwia ma wszystko naj... Najwieksze solnisko swiata, najukochanszego prezydenta (potrety Evo Moralesa wisza wszedzie, na kazdym wolnym kawalku muru wymalowane hasla Evo Presidente) wprowadzajacego indianski socjalizm, najwyzej polozone miasto Potosi, najwyzej polozone zeglowne jezioro swiata.
Titicaca. Zatrzymalem sie w Copacabana nad jeziorem swiadomie rezygnujac z peruwianskiego Puno. Male nieskazone miasteczko, bijace dawnym rytmem, ze swiniakami biegajacymi po ulicach. I stara Indianka na brzegu ze swoja lama, przy ktorej usiadlem ogladajac zachod slonca, ja wyciagnalem czekolade, ona liscie koki do zucia, i bez slow doszlismy do porozumienia w handlu wymiennym. Naprawde to dziala... Kupilem wiec sobie dnia nastepnego w tutejszym spozywczaku towar w postaci ciasteczek z koka oraz tofikow ciagutkow z tymze materialem co skutecznie odstraszylo bol glowy...


Zeglowne, zeglowne, ale nie dla wszystkich. Szanowny wlasciciel osprzetu plywajacego owszem zaproponowal mi labedzie- rowerki wodne, ale zaglowki dac nie chcial samemu, niepewnemu. Wicie, rozumicie... Coz kajak tez dobry. Przeslalomowalem wsrod labedzi, ale... wyplynalem poza bojke, zawrocili gwizdkami... Dla zrownowazenia zepsutego nastroju pokazalem wszystkim jezyk... Tylko gdzies tam sie w oddali gaflowy zagiel bieli... Na plywajace wyspy indian nie wystarczylo mi czasu...

Nie szkodzi. Gdy w podrozy zalujesz miejsc ktorych nie widziales nie masz satysfakcji z tego co juz ogladasz...

2 komentarze:

voldi pisze...

Cześć Krzysiu.Nie sądziłem że zawiało Cię tak daleko.Zastanawiam się czy mnie jeszcze pamiętasz, cholera wyszło jak w piosence.Uwazaj na siebie.Publikuj więcej zdięć.Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

czesc, skad sie znamy Voldi. Zawialo, przy tej predkosci internetu jest ciezko z wieksza iloscia zdjec. posdro Kriss