środa, 12 listopada 2008

Akademickie trzy miesiące... Polska

Po "króciutkiej" nieobecmości na blogu chyba wracam. Polskie sprawy mnie przygniotły, przywaliły mi prawym sierpowym, położyły na kolana, rzuciły na deski, odebrały chęć życia... Na deski, właśnie... Po jakimś markowaniu pracy... Pojawiła się idea... Narciarstwa w Iranie... Na razie trochę rozliczeń z przeszłością - trochę fotoreportaży z podróży na stronie: http://www.tabblo.com/studio/stories/view/1661534/
będą pojawiać się kolejne...
Na razie tyle, nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda...

środa, 23 lipca 2008

Liban - Moj dom murem podzielony...

Liban jest Chrystusem świata arabskiego. Poszkodowany od zawsze we wszystkich możliwych konfliktach najpierw w wojnie domowej potem w wojnie z Izraelem i okupacją przez wojska izraelskie i syryjskie. Przed wojną domową Bejrut nazywany był Paryżem Bliskiego Wschodu. Teraz wśród świeżych jeszcze rozstrzelanych budynków pną się w górę nowe. Miejsca bombardowań izraelskich sprzed dwóch lat już odbudowane zachęcają do ponownego zasiedlenia lub wynajęcia. Fenicka handlowa tradycja nie umarła w narodzie. Podzielonym narodzie. Issam, u ktorego mieszkałem w Libanie wymienił 17 religii na jakie składa sie tutejsze społeczeństwo. Dwie z grup religijnych spotkać można przede wszystkim w górach Libanu - chrześcijańskich maronitów i muzułmańskich Druzów. Przynależność pozostałych wyznaczają dzielnice Bejrutu i nadzwyczaj silne eksponowanie symboli religijnych. Ale mieszkańcy powoli starają sie zapominać o niedawnych podziałach, jeszcze świeżych widocznych w centrum Bejrutu ran w postaci ostrzelanych budynków wzdłuż zielonej linii - granicy pomiędzy chrześcijańską i muzułmańską częścią miasta podczas wojny domowej. Obecnie wielkim placem budowy. Społeczeństwo chce oddechu. Powrotu do normalności. Spokojnego czasu na zarabianie pieniędzy czyli tego co libańczycy umieją najlepiej. Wewnętrzne podziały pomiędzy podzielonymi chrześcijanami i podzielonymi muzułamanami wymusiły nawet specyficzny system polityczny państwa ktory rezerwuje stanowisko prezydenta dla chrześcijanina maronity, premiera dla sunnity, a przewodniczącego parlamentu dla szyity. Obecność Izraela na Bliskim Wschodzie jest poza handlową żyłką libańczyków jednym z nielicznych katalizatorów poróżnionego narodu. Jednoznaczny sprzeciw wobec izraelskiej polityki, ba izraelskiej obecności w Palestynie, mało tego, izraelskiej obecności na Bliskim Wschodzie, odczytać można nie tylko z ust wszystkich bez wyjątku mieszkańców. Sprzeciw rysuje sie kikutami zbombardowanych budynków, politycznym graffiti i obecnością szyickiego Hezbollahu, którego nastawienie jest kategoryczne i nie budzące wątpliwości. Ten kategoryczny sprzeciw wobec Izraela i uprowadzenie dwóch izraelskich żołnierzy stały sie podstawą do agresji izraelskiej w 2006r. Agresji wymierzonej bezpośrednio w bazy Hezbollahu w Bejrucie, południowym Libanie i w dolinie Bekaa. Agresji celowo lub niecelowo ale wymierzonej jednak pośrednio w libańskich cywili. Nikt nie zapomni tu 25 kobiet i dzieci zbombardowanych na bejruckiej plaży. Nikt nie zapomni też widoku izraelskiego okrętu wojennego zestrzelonego przez Hezbollah. Zwłaszcza, że w dzielnicach muzułmańskich ugrupowanie na każdym kroku stara sie przypominać o tym zwycięstwie plakatami i wizerunkami swego przywódcy Nasrallaha. Ale nikt też poza szyitami nie chce godzić się na ustanowienie w Libanie republiki islamskiej co było jednym z głównych celów Partii Boga.
Hezbollah, który dla większości libańczyków był siłą jednoczącą podczas ataku w 2006 roku z racji swej militarnej odpowiedzi paradoksalnie jest nadal jednym z nierozwiązanych wewnętrznych problemów kraju uniemożliwiającym stabilizację. Sponsorowany przez Iran i Syrię jest swoistym państwem w państwie z własnymi szpitalami, stacją telewizyjną, operatorem telefonii komórkowej. Z partyzancką armią w pełni niezależną od armii rządowej. Armią, która na każdym kroku podkreśla swą siłę pomagając w osiąganiu celów politycznych. Armią chcącą czegoś więcej - Władzy... Ciągłe zamachy bombowe w Trypolisie i walki z sunnitami. Przepychanki z chrześcijanami. Niedawny majowy atak na Druzów mieszkających w górach Chouf. Wymuszanie ustępstw politycznych zmaterializowało się w postaci przyjęcia szyitów do koalicji rządowej. Równocześnie jednak niedawny jednoczyciel narodu stał się ugrupowaniem destabilizującym. Podczas majowego ataku na Druzów lekarz Issam, jego bracia farmaceuta Omar i inżynier David zmuszeni zostali wraz z innymi Druzami do ponownego wyjęcia z szaf karabinów kałasznikowa i przez trzy dni ostrzeliwania atakującego Hezbollahu odpierając go z powrotem do doliny Bekaa. Daliśmy im w dupę - mówią. Zabiliśmy piętnastu szyitów w tym nikomu niepotrzebnym pokazie siły. Ale to im nie dało nauczki sądząc po ostatnich bombach w Trypolisie. Dlatego mimo względnego spokoju w kraju bracia są zgodni. Następna wojna z Izraelem w przyszłym roku jest nieunikniona. I nie pozostanie nic innego jak zostawić wyciągnięte już kałasznikowy w kącie pokoju... I ponownie odbudować odbudowany niedawno most, który zniszczony był podczas ostatniego izraelskiego ataku...
Bejrut - Gołębie skałyBaalbek - dolina Bekaa, ruiny rzymskie

poniedziałek, 21 lipca 2008

Na Bliskim Wschodzie bez zmian...

Na Bliskim Wschodzie bez zmian...
Akaba, Czerwone Moze?
No moze troche zmian...
Al Karak - miejsce smierci Noego, tego co to powywozil te biedne zwierzetaAl Karak - widok z zamku krzyzowcow
Al Karak wieczorowa pora
Wadi Mudjib

Betania - miejsce chrztu Jezusa. Przechrzcilem swoj aparat za te plamy na obiektywie. Niestety nie pomogloJerash - ruiny rzymskie. Przed koncertem Placido Domingo
Amman - Dziadek do orzechow
Amman - oboz uchodzcow palestynskich kapiacy przepychem uzywanej odziezy


Chopcy przed biurem Narodow ZjednoczonychTyle z Jordanii. Jutro rano laduje w Libanie...

sobota, 19 lipca 2008

Lis (z) Pustyni - Wadi Rum , Jordania

Jedyny autobus do Wadi Rum pelen Beduinow w czerwono kratkowanych ghotrah na glowie. Moje saalam alejkum przy wejsciu przebija sie przez wszechobecny papierosowy dym spotegowany jeszcze natychmiastowa odpowiedzia wszystkich gardel wa alejkum saalam. Wszyscy pala cigarety. Polanda, no wife, no children, just alone - krotkie niezbedne wyjasnienia poprzedzajace niesmiertelne: Welcome to Jordan. Musza chyba tego uczyc na wioskowych zebraniach bo czesto jest to jedyny angielski jaki mozna z miejscowych wyciagnac... Poza pustynia, Wadi Rum jest jednym z lepszych miejsc wspinaczkowych w Jordanii, sciany maja po 1000m. Tysiace wielbladow ofiaruje temu jednak, kto w tej spiekocie lata sprobuje sie tu powspinac. Na miejscu spotykam nikogo turystycznego...Przede mna konczaca sie wioskowa droga i pustynia... Najblizsze skaly sa na wyciagniecie reki co i tak oznacza wedrowke przez 3 godziny. Mozna sie niezle naciac oceniajac odleglosci... Ale i tak lepsza to frajda niz powozenie sie jeepem oferowanym w wiosce za niemale pieniadze... Trzygodzinne zmagania z piaskiem odwdzieczaja sie fantastycznym miejscem na zachod slonca i zasniecie pod rozgwiezdzonym niebem...Wokol znow zywej duszy...Cisza... Tylko skaly, piasek i ja... Ostateczna szarosc poprzedzona jest przejsciem najpierw z zoltego w pomaranczowy potem w czerwony... Wieczor na pustyni ma cos z magii...
Mahmud z Omarem pojawili sie jakby znikad... W sumie bylbym im winny te tysiace wielbladow... Wrocili ze wspinaczki... Nie wiem kiedy zdazyli sie przebrac i po co... Chociaz, moze wspinali sie w gelabijach?... Skoro kobiety kapia sie w morzu w pelnym rynsztunku... Tez zostaja na noc...Biwak w trojke lepszy niz w samotnosci... Ognisko wspomagane wialbladzim lajnem... Herbata z mieta... Shisha z jablkowym tytoniem... Smazone pomidory... Omara podklad muzyczny dopelnia reszty... Nie chwal dnia przed zachodem... Czasem po zachodzie jest jeszcze lepiej...
Mahmud, l.30, znaki szczegolne muzulmanin, znaki bardziej szczegolne trzydziestoletni, totalny brak kntaktu z alkoholem.
Omar, znaki szczegolne zaden tam wioskowy grajek, znaki bardziej szczegolne jedna nagrana plyta

czwartek, 17 lipca 2008

Zapiski z Petry - Jordania

Juz Petra... Widoki podniecajace sa dla wszystkich stworzen bez wyjatku...
Mam juz Pietra przed powrotem, ktory nieublagalnie zbliza sie wielkimi krokami... Jordania okupowana jest przez wycieczki z kraju... I to tylko naszego... Delikatny przedsmak tego co mnie czeka wymalowany jest ta powaga i skupieniem na twarzach, ktore nie pozwalaja wydobyc minimalnego nawet usmiechu z wnetrza polskiego wycieczkowicza typu all inclusive... Przez caly czas jak czlowiek jest sam to laknie tego jezyka, potem jak przychodzi do kontaktu dowiaduje sie ze ma brudne spodnie przysluchujac sie beztozsamosciowo rozmowom rodakow... Z zadne skarby nie dam zmyc z siebie brudu i ruchu ostatnich szesciu miesiecy...
Przedostanie sie z Jordanii do Izraela i z powrotem w perspektywie dalszej trasy do Libanu wiaze sie z wykiwaniem sluzb granicznych obu krajow... Jakikolwiek slad pobytu w Izraelu lub Terytoriach Palestynskich w paszporcie calkowicie blokuje mozliwosc wjazdu w zasadzie do wszystkich muzulmanskich krajow z wyjatkiem Jordanii i Egiptu... Lacznie ze sledztwmi i przegladaniem zdjec na granicy (moje wiec zgrane na CD i opisane Australia 2)
Slad pobytu nr 1 - Martwe Morze
Jedyna mozliwosc to uzyskanie pieczatki wjazdowej izraelskich sluzb granicznych na odrebnej kartce... Wiaze sie to z cyklem pytan z serii po co?, dlaczego?, gdzie? na jak dlugo? rezerwacja hotelu? czy mam zamiar odwiedzic terytoria palestynskie? zadawanych przez urocze czarnowlose zuniformizowane izraelskie zolnierki... Mimo uroku bez skrupulow odsylajace z kwitkiem osoby, ktore zgodnie z wlasnym sumieniem odpowiadaja, ze moze zobacza Betlejem albo nie daj Boze Ramallah...Dwoch Niemcow przede mna moglo sobie ogladac przez to Palestyne ale z wierzcholka gory Nebo w Jordanii bo odmowiono im wjazdu... Kolejny problem to powtarzanie do znudzenia jordanskim oficerom aby nie wbijali pieczatki wyjazdowej z Jordanii do paszportu tylko tez na odrebnej kartce... Korzysta sie dzieki temu majac jednorazowa wize jordanska, gdyz jest ona honorowana przy powrocie tak jakby sie nie opuscilo Jordanii.
Slad pobytu nr 2 - wieczorne grillowanie pod Damaskus Gate, Jerozolima
Jeszcze tylko oplata wyjazdowa z Izraela (ladny mi ruch bezwizowy) inna na kazdym z przejsc granicznych (105 szekli = 30USD na King Hussein Bridge, 50 szekli = 15 USD w Eilacie) i juz Jordania...
Slad pobytu nr 3 - chrzescijanskie "must to see" kolumna z bazyliki Grobu Panskiego i luk Ecce Homo
Dystans pomiedzy Jerozolima i Ammanem, ktory Palestynczycy w czasach swobodnego przejazdu pokonywali w max 1.5h obecnie zajmuje okolo 7 godzin... Mimo wszystko Shalom Israel...
Caly Bliski Wschod objezdzam z poznanymi Japonczykmi wyjasniajac ich zawile religijne pytania typu: dlaczego chrzescijanstwo nazywa sie monoteizmem skoro jest Bog > Jezus > Duch Swiety i gromada swietych smiertelnikow... Babciu moja przyjdz z pomoca i wyjasnij dlaczego znajdowalas wszystkie zgubione rzeczy gdy wzywalas Swietego Antoniego? Zreszta to japonskie pytanie jest jednym z kluczowych zadawanych przez ewangelizujcych (koranizujcych) muzulmanow...Cytatami z Nowego Testamentu staraja sie udowodnic unitarna role islamu w wyznawaniu jedynego i niepodzielnego Boga reprezentowanego jedynie przez wszystkich biblijnych prorokow z Jezusem najwazniejszym po Mahomecie...Ale nie boskim... O wiele mniej tu dogmatow, a wiecej racjonalizmu...Jak i wytrwalosci w dotrzymywaniu boskiej woli i przykazan, ktora daleka jest zachodniemu chrzescijanstwu...Kierowca autobusu z Petry do pustynnego Wadi Rum pytal kazdego wchodzacego czy czasem nie zna osoby, ktora dwa tygodnie temu zostawila niczego sobie Nikona na jednym z siedzen... Jesli nie to bedzie musial oddac go wreszcie policji bo mu przeszkadza na desce rozdzielczej...
Poznana para Japonczykow to fryzjerscy designerzy z Tokio. Sposob na podrozowanie jest prosty... Ogloszenie w kazdym hotelu, ze modeluja fryzury za drobna oplata... W trzech miejscach, w ktorych bylismy nie zdarzylo sie aby zaplacili inaczej za spanie... Do tej pory scieli ok 300 glow w siedem miesiecy...Jestem twardy - moje wlosy rosna i rosna...

Jutro zdjecia z pustyni w Wadi Rum... Niestety jakies g... mi sie przykleilo do obiektywu i sie odkleic nie chce za zadne skarby...