poniedziałek, 3 marca 2008

Deszczowe przemyslenia...

Mendoza zasuwa deszczem, Aconcagua sniegiem - zostalem w miescie... A wczoraj tak pieknie byl oswietlony dach Ameryki jak przekraczalem granice chilijsko-argentynska jadac busem z Santiago do Mendozy...






















ZOSKA nie strzelac...Troche zmienilem plan. Z Patagonii mialem jechac do Bariloche stad do Neuqen. Ze wzgledu na polaczenia nie dane mi bylo przebic sie tutaj - Neuqen zostawilem gdzies za soba. Bardzo chcialem sie tam dostac... Nie przebilem sie, jak ten, ktory nie zdolal przebic sie ze wszystkimi swoimi ze Starowki do Srodmiescia. Nie zdolal przebic sie tez z powrotem po wojnie do miasta, ktore kazdym kamieniem swym rzuconym na szaniec wolalo by wrocil. Ktos nowy szaniec wzniosl dla niego z czerwonych cegiel. Wiec zbudowal dom, jeszcze jeden nowy dom w Argentynie, w Neuqen. Ryszard Bialous ," Jerzy", dowodca Zoski, Powstaniec ( http://www.1944.pl/ http://www.whatfor.prv.pl/). Pewnie i dzieki niemu moge tu byc... Tylko krzyz harcerski w spoconej mej dloni lezy zamiast na Jego grobie...

Niezaleznie od strat karawana jedzie dalej...

Izraelici. Niekoniecznie wyznaje spiskowa teorie dziejow ale spotkac ich mozna wszedzie... Konczac trzyletnia sluzbe w armii udaja sie na zasluzone wakacje do Am. Poludniowej... lub przechodza do Mossadu i ... tez laduja w Am.Poludniowej. Do tego stopnia sa waznym zrodlem dochodu tutejszej turystyki, ze hostele i knajpki maja napisy w hebrajskim. W Pantanalu nasz przewodnik zasuwal lepiej w jezyku narodu wybranego niz po angielsku. Tematy polityczne bywaja drazliwe bo kazda wojna ma uzasadnienie i jest niewatpliwym zwyciestwem. Chocby trwala tylko 6 dni... Ale dostalem namiary na Kibuc w Jerozolimie, w ktorym za dzienna prace mozna sie zatrzymac, zasmakowac koszernosci i po prostu pobyc przez tydzien. Co do jakosci estetycznej naprawde sa to twarze godne uwagi. Nie dziwie sie ze jeden z kolegow kiedys w pociagu, gdzies w Azjii, pchniety impulsem pogladzil jedna ze spiacych Izraelek po twarzy. Za co jego twarz potraktowana zostala w mniej lagodny sposob. Prosze wybaczyc ujawnianie rodzinnych sekretow.


Bill. No i prosze rosyjskim mozna operowac wszedzie i z kazdym. Wielce uczone debaty przeprowadzilem z Billem - profesorem literatury rosyjskiej z Washington D.C. na szlaku w Torres del Paine. Dziwne uslyszec od Amerykanca ze moj rosyjski jest calkiem dobry. Koniec koncem uslyszalem tez: ze Gazety Wyborczej juz nie czyta bo jest nudna, uczy sie polskiego (zna juz 7 jezykow), wiersz Adama Zagajewskiego po amerykansku, "ljitfo ojtszysno moia" i analize sytuacji wyborczej w Stanach... I mowiac szczerze nawet on nie rozumie dokladnie systemu wyborczego w ktorym glosy elektorskie sa wazniejsze od tych oddanych przez wyborcow. Tez tego nie umialem na egzamin z systemow parlamentarnych... Ale w koncu i tak zawsze wygrywaja media...

OK ide zwiedzac winnice w Mendozie...

PS ten z ruda broda to nie Bill, chopy z broda ida do dom

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Skoro ten z rudą brodą to nie Bill, to może to ... Kris ??? - Gorące pozdrowionka - Bestia

Evika pisze...

Skoro jest tu Bestia, to nie może zabraknąć też Przechery:) Jeszcze gorętsze pozdrowienia:)

Anonimowy pisze...

jeszcze goretsze pozdrowienia. Bolivia pozdrawia
KRS