piątek, 27 czerwca 2008

Nepal Pokhara - Strajk po raz trzeci

Nie za bardzo mam ochote wypisywac liste wszystkich rzeczy, ktora robilem podczas strajku, ktory mnie zaskoczyl w Pokharze... Tyla napisza zech jest gupi... Miolzech jechac w sobota, ale zech sie wybrol niedziela... W efekcie wyjecholech w sroda...
Ten strajk juz nie byl lokalny, tylko ogolnokrajowy... Ceny benzyny rosna, a ceny biletow na trasport publiczny i prywatny sa zamrozone przez rzad... Na dodatek studenci chcieli 50% znizki na transport... Wiec uwieziony zostalem po raz trzeci... Tym razem na dni cztery... Unlucky me...
Po pierwsze wiec podczas strajku nikt nic nie wie...
Po drugie wydaje sie za duzo pieniedzy... Zwlaszcza przy cenach sprzetu goretexowego rzedu 10 USD
Po trzecie w drugim dniu uwiezienia nie masz ochoty juz na nic... i stajesz sie sfrustrowany brakiem ruchu
Po czwarte strajk nie powoduje, ze niebo naraz sie odsloni i zobaczysz np Andy, a tym bardziej Himalaje
Po piate- zabijaj... pijawki nie strajkuja, wiec jesli juz sie ruszysz od tego momentu one ruszac beda sie wraz z toba az do odpadniecia z nogi... Za cholere goic sie to nie chce...
Po szoste niezmiennie to samo...
Po siodme nie kradnij czasu swego probami zapijania twego bezruchu, bo nic to nie daje...
Po osme nie mow falszywego swiadectwa wobec blizniego swego zlorzeczac na niego gdyz, poniewaz, ze lokalsi sa Bogu ducha winnymi ofiarami amerykanskiej zadzy posiadania calej ropy swiata...
Po dziewiate zobacz Efekt Motyla...
Po dziesiate jak juz odwolaja strajk nie kupuj biletu turystycznego, ktory jest dwukrotnie drozszy, gdyz i tak pojedziesz autobusem lokalnym, ktory zatrzymuje sie na zadanie w miescu kazdym... I jedzie godzin 8 do granicy z Indiami kilometrow 200...
A potem do Lumbini gdzie Budda narodzil sie... Ktore to miejsce zaskakuje swoim niedoinwestowaniem... Ale moze to dlatego, ze to mala wioska zamieszkala przez Hindusow, wiec chyba nie za bardzo im zalezy...
Moge troche bredzic, bo jak tachalem ten ciezki pozakupowy plecak w upale 40 stopni najpierw sie zgrzalem zdziebko, nastepnie schlodzilem potem, nastepnie pot zostal rozgrzany, nastepnie powiew powietrza w jeepie schlodzil pot ponownie, zwlaszcza w okolicach pluc, nastepnie pociag do Varanasi doprawil mnie przeciagiem, wiec goraczka, kaszel i z nosa wiadomo co... Mam nadzieje ze mnie tu nie spala... W kazdym razie slodki zapach cial palonych unosi sie w powietrzu...
Zdjecia przy okazji innej, bo wolny ten internet jak cholera tutaj....

Brak komentarzy: