Zdecydowalismy sie ze wzgledu na brak mojej tajskiej wizy leciec z Kambodzy do Tajlandii samaliotam. A nie odczekiwac 4 dni na decyzje w embassy...Czyli ponownie narazic sie na atrakcje zdobywania wizy na lotnisku w BKK... Te duze litery, ktore mowia ze powinienes miec POTWIERDZONY bilet wylotowy z Tajlandii nie zrobily na mnie chyba dostatecznego wrazenia, bo co prawda bilet sobie jak wyzej zakupilem, ale potwierdzenia nie wydrukowalem, zapisujac tylko numer lotu, nr pasazera i inne takie tam, z wyjatkiem nazwy linii lotniczych o zgrozo... Pamietalem tylko ze to cos z Air albo Fly..
International Airport Phnom Penh g. 15.00 czas odlotu 16.30
Kawa, relaks, upal, sennosc powoli ogarnia, informacji o check-in brak
Relaks, prawie spimy, informacji o check-in brak
gate 16-18 check-in
Your passports please, i potwierdzenie wylotu z Tajlandii...
-Niestety, nie jestesmy w stanie spowodowac aby znalazl sie Pan na pokladzie tego Airbusa, ktory juz za chwileczke tajska ziemie kolkami swoimi szczesliwie przywita... Data Pana wylotu z Tajlandii minela juz... Sir..
A jakimi liniami Pan leci?... Sir..
Usmiechnieta kambodzanska twarz niewzruszona angielszyzna oznajmia, ze musze miec potwierdzenie... Sir...
Ale, jak potwierdzenie, po co, jak to, dlaczego, a ja mam dalej lot z Delhi do Ammanu... Nie wystarczy to... A wiza w Bangkoku wydawana na 15 dni przeciez jest...Wiec w tym czasie moge tego owego...Kupic cos, przejsc ladem... Katem oka obserwuje nasze plecaki, ktore o dziwo na tasmociagu odjezdzaja juz w gardlo X-Ray... Moze nie jest tak zle jak wyglada...
No to jak to, plecaki leca, a my nie... Karta pokladowa w rece jest, wiec jest ok chyba jest?
Wydaje Panu karte pokladowa zeby mogl Pan wejsc do strefy boardingowej... Ja tam wpuszczam pasazerow na poklad... Wiec i tak musi pan miec potwierdzenie lotu... Sir... Bo to panu sprawdze... Sir...
A jesli nie?
Ok, gdzie jest dostep do internetu? Sir..
Sa dwa jeden tu w kawiarni przed odprawa, i nastepny po kontroli paszportowej...Sir
Dobra odpraw nas Pan, a ja w zebach to potwierdzenie doniose. I w glowie mi swita, ze ile to tej pory wszystkie potwierdzenia lotow na maila przychodzily, to to zniknelo gdzies w matrix swiecie... Wiec co u licha mu wydrukuje he...
Dluuuugi nikonczacy sie mail pisany po francusku na jedynym komputerze nie pozostawia zludzen...Tutaj nie ma szans...
Check-in juz zamkniety. Tylko moj kambodzanin czekajacy na to cholerne potwierdzenie.
g. 16.15 czas odlotu 16.30
Pieczatki wyjazdu z Kambodzy juz wbite w paszporty... To tak jakby jedna noga juz byc na miejscu...
Rzut ciala na trzy komputry w strefie poodprawowej...
Bezowocne proby wyszarpania komputera od pani grajacej w pasjansa w sklepie wolnoclowym...
Musze wrocic do kwaiarni... Ania zostaje z bagazem podrecznym w strefie zokretowania...
Oficer kontroli paszportowej patrzy jak na debila... Panie, Pana juz nie ma oficjalnie w Kambodzy... Nie moze Pan wrocic... Sir...
Chopie, musze... Potwierdzenie wydrukowac musze...
Moj paszport laduje w szufladzie spoconego znudzonego wojskowego... Razem z pieniedzmi w saszetce jako depozyt...
Last call for Bangkok flight number... Dziwne ze po raz pierwszy zrozumialem tutejsze lotniskowe wywolania...
Sir... Tam internet nie dziala. za paszportami.. Sir... (Absurdalna mysl, jak dawno nie jadlem sera... Nie maja tutaj sera, zoltego, z dziurami... I kolejny blysk swiadomosci, ze pewnie o takich drobnotkach mysla skazancy przed egzekucja... Zaraz, wylaczylem zelazko, czy nie...?)
To lec Pan do kawiarni... Sir... Chyba zaczyna go bawic ta sytuacja, w przeciwienstwie do mnie... Ja czuje sie jak jakis oszust...
Ale zaraz,zaraz... byl last call, wiec on, ten Sir znaczy, powinien byc juz u gory... I powoli wpuszczac ludzi (mysl:razem z Ania) do samolotu. Ok, wiec czekaja na mnie... Ja to wiem... Ania nie... Dzwonek sms: gdzie jestes? -zaraz odlatuje(my?)
International Airport Phnom Penh, internet kawiarnia g. 16.25 czas odlotu 16.30
Dlaczego maile po francusku pisze sie tak dlugo? Ten sam gosc, ta sama pozycja, wydawac by sie moglo, ze ta sama fraza na ekranie... Kurnia jakis pieprzony Boudleaire, czy co... Wierszopis pieprzony kurna...
Jak dlugo jeszcze to Panu zajmie? ...Sir...
Maksimum 10 minut...
Chopie za 10 minut, to ja powinienem ogladac Phnom Penh z lotu ptaka... zelaznego... Narazie blizszy jestem puszczenia pawia z biegania w te i nazad w tym upale...
Trzeba dac znac Sirowi w check-in....
International Airport Phnom Penh, Sir w check-in g. 16.30 czas odlotu 16.30
Ciagle jest Sir tu, to dobrze...
Sir...Internet zajety... Nie moge przyniesc potwierdzenia...
Nie bede mogl Pana wpuscic... Sir... (koluje mi juz w glowie nie tylko ser zolty, jest tez Camembert, plesniowy o ostrym smaku, parmezan.. Jak mnie nie wpuszcza to znajde sklep chocby za milion dolarow)
Ok, powrot do kawiarni...
International Airport Phnom Penh, internet kawiarnia g. 16.35 czas odlotu 16.30
Francuzowi sprawa wyluszczona... Pisanie maila przerwane...Mail wyslany... Wiec to tak powstaje nierozwiazywalne szkolne pytanie, co poeta mial na mysli...
Juz jestem w ogrodku... Siedze przed kompem...
Zasadnicze pytanie... Gdzie moge cos wydrukowac?
Oj... Nie mamy tu drukarki...Sir...
Juz witalem sie z gaska... Czar prysl... Sprawdzam maila: i tak nie ma potwierdzenia lotu z Bangkoku...
International Airport Phnom Penh, check-in g. 16.40 czas odlotu 16.30
Powrot do pana w check-in
Nie maja drukarki...
Wejdz Pan na maila sir, ja przyjde i zobacze to potwierdzenie...
Albo, nie dam tu takie zobowiazanie Panu, sir do podpisania... Ze poleci Pan na wlasne ryzyko i koszt... Sir...
Fuck...I to po to latalem z wywieszonym ozorem, zebys ty teraz Sir, zmienil zdanie Sir?
Fuck... To po to zwalnielem sie z banku zeby tego nie miec i znowu jestem Syzyfem?
Fuck... Jak szybko czlowiek staje sie rasista?...Fuck...Fantastycznie Upiekszasz Calosc Kooperacji... Fatalnie Utrudniajac Czlowieku z Kambodzy....
Ania dostaje bialej goraczki....
International Airport Phnom Penh, boarding, tlum czekajacy na wejscie do samolotu g. 16.50 czas odlotu 16.30
Nie wiedzac, ze to z powodu jakiegos Polaczka, ktoremu drukowac sie nie chcialo... Tlum gestnial wchodzac do opoznionego samolotu... A jednak nie trzeba miec znajomych na wiezy kontrolnej w Balicach Majkel...
Samolot nad Azja g.17.00 i pozniejsze
Cala droge mysle jak nazywaja sie te pieprzone linie, ktore maja mnie wywiezc z Tajlandii... Cos z Air kurde musi byc... Na b czyba... Nie niemozliwe zeby na b.
International Airport Bangkok, immigration, visa on arrival
Pieprzony niezorganizowany moloch na ktorym strzalki wskazuja zle miejsca albo sufit...
Czyli co, nr lotu nie wystarczy Panu, panie oficerze? Musze miec wydruk, tak? Bo inaczej wracam do Kambodzy? A moze wystarczy karta kredytowa?
Prosze sobie przeczytac warunki otrzymania wizy, SIR... WYDRUKOWANE POTWIERDZENIE... Sir...
Fuck... Wszystko zaczyna sie od poczatku...
International Airport Bangkok, internet na drugim koncu lotniska
Ania zostaje ze mna nie wiedzac czy mnie wpuszcza... Mina coraz bardziej napieta... Plecaki juz pewnie jezdza wokol na tasmociagu... Juz pol godziny po przylocie...
Jest komp... Air cos tam... Hmm...
Wbijam strone lotniska w Kalkucie... Sprawdzam nr lotu... Jest... Jest... Fuck, jest, ale bez przewoznika...
Ok, strona lotniska w Bangkoku, to samo...
Google!, tak google przeciez... Pierwsze dwa wywolania to strony lotnisk w Bangkoku i Kalkucie... Bledne kolo...
Czemu kurwa sobie nie wydrukowales tego wczesniej jelopie... A , bo nie bylo drukarki, dlatego spisales tylko... No i przeciez zawsze wysylaja potwierdzenia na maila...Debil...
Czyli mam lot, ale go nie mam tak naprawde... Minuty biegna, Ania siedzi czeka nieswiadomie myslac ze to formalnosc...
Chyba jedyne wyjscie kupic raz jeszcze lot... Tak.. Kupic... Strona skyscanera pokazuje mi wszystkich przewoznikow 5 czerwca... India... Air, Kurwa, India... Nic nie musze kupowac...
Strona Air India jest fajna tylko ma dwie zasadnicze wady jest beznadziejna i do dupy...
No i nie znajduje mnie jako pasazera... Konsternacja... A pinionzki zejszly z konta za bilet... Poddaje sie...
I tylko katem oka taki malutki link znajduje... Air India Express... Tak, Wojtera... Confirmed... Ladny mi ekspress, kolejne pol godziny...
I kolejne pol na spowodowanie wydrukowania tego u pani z okienka bo komputer niepodpiety jest do drukarki...
International Airport Bangkok, immigration, visa on arrival
I kolejne pol na odstanie swojego w immigration w rosyjskojezycznej kolejce... Ale ten jezyk piekny jest jednak...
Moja kolej... Prosze pana bardzo prosze ...sir... o wbicie tej pieczatki wizowej nie na czystej stronie w paszporcie... zmiesci sie tutaj...o... Bardzo prosze... Mam tylko trzy wolne, a przede mna kilka krajow jeszcze... Bardzo prosze...
Panie... Jak pan nie che wizy, to mozemy panu nie dac... To co?
Zostaly mi dwie czyste strony... Wsadzcie sobie te Tajlandie...Kraine usmiechu kurna...
Jeszcze tylko pol godziny w kolejce ze wszystkimi pasazerami aby Pan sprawdzil czy jego koledzy aby dobrze wbili pieczatke...
Gdzies w Bangkoku, taksowka z lotniska
I jestesmy gotowi na 2 godzinny rajd po jednej ulicy z taksowkarzem, ktorego jarzenie tabliczek z numerami domow zatrzymalo sie na etapie 1, kosultujacym wszystko z jakims Demiurgiem przez telefon. Nasz numer to 1216, New Road Guesthose,
Nie wim... Nju Lord nie byc taki tu...
Chopie New Road, taki numer: one two one six...
Yes, Six, Bangkok good six byc... Ale nie byc tu taki hotel Nju Load
Jeszcze pol godziny a bylby New Mord...
Dobrze, ze pojechalem w gory, bo kolejnego dnia w Bangkoku bym nie zniosl...
PS Sera tu nie ma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz