środa, 23 lipca 2008

Liban - Moj dom murem podzielony...

Liban jest Chrystusem świata arabskiego. Poszkodowany od zawsze we wszystkich możliwych konfliktach najpierw w wojnie domowej potem w wojnie z Izraelem i okupacją przez wojska izraelskie i syryjskie. Przed wojną domową Bejrut nazywany był Paryżem Bliskiego Wschodu. Teraz wśród świeżych jeszcze rozstrzelanych budynków pną się w górę nowe. Miejsca bombardowań izraelskich sprzed dwóch lat już odbudowane zachęcają do ponownego zasiedlenia lub wynajęcia. Fenicka handlowa tradycja nie umarła w narodzie. Podzielonym narodzie. Issam, u ktorego mieszkałem w Libanie wymienił 17 religii na jakie składa sie tutejsze społeczeństwo. Dwie z grup religijnych spotkać można przede wszystkim w górach Libanu - chrześcijańskich maronitów i muzułmańskich Druzów. Przynależność pozostałych wyznaczają dzielnice Bejrutu i nadzwyczaj silne eksponowanie symboli religijnych. Ale mieszkańcy powoli starają sie zapominać o niedawnych podziałach, jeszcze świeżych widocznych w centrum Bejrutu ran w postaci ostrzelanych budynków wzdłuż zielonej linii - granicy pomiędzy chrześcijańską i muzułmańską częścią miasta podczas wojny domowej. Obecnie wielkim placem budowy. Społeczeństwo chce oddechu. Powrotu do normalności. Spokojnego czasu na zarabianie pieniędzy czyli tego co libańczycy umieją najlepiej. Wewnętrzne podziały pomiędzy podzielonymi chrześcijanami i podzielonymi muzułamanami wymusiły nawet specyficzny system polityczny państwa ktory rezerwuje stanowisko prezydenta dla chrześcijanina maronity, premiera dla sunnity, a przewodniczącego parlamentu dla szyity. Obecność Izraela na Bliskim Wschodzie jest poza handlową żyłką libańczyków jednym z nielicznych katalizatorów poróżnionego narodu. Jednoznaczny sprzeciw wobec izraelskiej polityki, ba izraelskiej obecności w Palestynie, mało tego, izraelskiej obecności na Bliskim Wschodzie, odczytać można nie tylko z ust wszystkich bez wyjątku mieszkańców. Sprzeciw rysuje sie kikutami zbombardowanych budynków, politycznym graffiti i obecnością szyickiego Hezbollahu, którego nastawienie jest kategoryczne i nie budzące wątpliwości. Ten kategoryczny sprzeciw wobec Izraela i uprowadzenie dwóch izraelskich żołnierzy stały sie podstawą do agresji izraelskiej w 2006r. Agresji wymierzonej bezpośrednio w bazy Hezbollahu w Bejrucie, południowym Libanie i w dolinie Bekaa. Agresji celowo lub niecelowo ale wymierzonej jednak pośrednio w libańskich cywili. Nikt nie zapomni tu 25 kobiet i dzieci zbombardowanych na bejruckiej plaży. Nikt nie zapomni też widoku izraelskiego okrętu wojennego zestrzelonego przez Hezbollah. Zwłaszcza, że w dzielnicach muzułmańskich ugrupowanie na każdym kroku stara sie przypominać o tym zwycięstwie plakatami i wizerunkami swego przywódcy Nasrallaha. Ale nikt też poza szyitami nie chce godzić się na ustanowienie w Libanie republiki islamskiej co było jednym z głównych celów Partii Boga.
Hezbollah, który dla większości libańczyków był siłą jednoczącą podczas ataku w 2006 roku z racji swej militarnej odpowiedzi paradoksalnie jest nadal jednym z nierozwiązanych wewnętrznych problemów kraju uniemożliwiającym stabilizację. Sponsorowany przez Iran i Syrię jest swoistym państwem w państwie z własnymi szpitalami, stacją telewizyjną, operatorem telefonii komórkowej. Z partyzancką armią w pełni niezależną od armii rządowej. Armią, która na każdym kroku podkreśla swą siłę pomagając w osiąganiu celów politycznych. Armią chcącą czegoś więcej - Władzy... Ciągłe zamachy bombowe w Trypolisie i walki z sunnitami. Przepychanki z chrześcijanami. Niedawny majowy atak na Druzów mieszkających w górach Chouf. Wymuszanie ustępstw politycznych zmaterializowało się w postaci przyjęcia szyitów do koalicji rządowej. Równocześnie jednak niedawny jednoczyciel narodu stał się ugrupowaniem destabilizującym. Podczas majowego ataku na Druzów lekarz Issam, jego bracia farmaceuta Omar i inżynier David zmuszeni zostali wraz z innymi Druzami do ponownego wyjęcia z szaf karabinów kałasznikowa i przez trzy dni ostrzeliwania atakującego Hezbollahu odpierając go z powrotem do doliny Bekaa. Daliśmy im w dupę - mówią. Zabiliśmy piętnastu szyitów w tym nikomu niepotrzebnym pokazie siły. Ale to im nie dało nauczki sądząc po ostatnich bombach w Trypolisie. Dlatego mimo względnego spokoju w kraju bracia są zgodni. Następna wojna z Izraelem w przyszłym roku jest nieunikniona. I nie pozostanie nic innego jak zostawić wyciągnięte już kałasznikowy w kącie pokoju... I ponownie odbudować odbudowany niedawno most, który zniszczony był podczas ostatniego izraelskiego ataku...
Bejrut - Gołębie skałyBaalbek - dolina Bekaa, ruiny rzymskie

Brak komentarzy: