piątek, 27 czerwca 2008
Nepal Pokhara - Strajk po raz trzeci
sobota, 21 czerwca 2008
Annapurna Base Camp - Nepal
sobota, 14 czerwca 2008
Nepal - na 33 urodziny dzis
Tego zyczylbym sobie na kazde urodziny...A moze to dzieki temu urodzinowemu Dzinowi z butelki spelniaja sie marzenia...? (Dry Forte, Trijuga Distillery Ltd, Nepal)
piątek, 13 czerwca 2008
Gurkha Land - Darjeeling
Sytuacje klaruja mi w hotelu o 20... Szybkie pakowanie, proba wyszarpania jakiegokolwiek jeepa. Po pierwsze jeepow juz nie bylo, po drugie nawet jesli to ceny wzrosly stukrotnie !!! z 70 rupii do 7000 rupii tj z 2USD na 200USD. Busy zamienily sie w ludzkie kiscie winogron... Na dodatek w monsunowym deszczu... Wiec spokojnie wrocilem do hotelu, gdzie dnia poprzedniego porazke Polakow ogladelem, zeby zobaczyc pograzanie kolejnego zespolu przez inny... Miasto zamarlo... Oflagowane rzedy jeepow spelniaja teraz funkcje barykad... Bez pozwolenia nie przecisnie sie nawet prywatny motocykl... O 6 rano z poznanym Angolem odwiedzamy posterunek policji. Zeby dali pozwolenie wyjazdu... No ale jak przy policjancie stoi stajkujacy to sie policjant takie pozwolenie wydac boi... Majac w pamieci wysadzenie w powietrze kolegow sprzed pol roku... Kieruje nas do biura partii Gurkhow... Angol mine ma straszna- wieczorem pociag do Delhi, bilet w reku... Mnie tam wsio rawno ostatecznie zejde na piechote te 50 km. Taki treking niezamierzony...Stoimy przed biurem partii z innymi... Biuro jakies 40 min na piechote od centrum miasta... Dobrze.. malo ludzi wpadlo na taki pmysl jak my... Znam wyglad szefa partii z jego przemowy... Szczesliwie wylawiam go z tlumu i sledze az do biura z kilkoma jeszcze miejscowymi chcacymi sie wydostac...Jakbym widzial scene z Alternatywy 4 najpierw boss wsrod ludzi odpala kadzidelko i hold sklada Kali bogini lub innemu zmetamorfozowanemu bogu... A potem po kolei zaczyna odmawiac wszystkim jakichkolwiek pozwolen... Przy mnie odmawia wyjazdu chorej kobiecie... Wiec mu gadke strzelam, ze Polska, ze 40 lat walki z Rosjanami, takimi samymi sposobami, ze nigdy obcokrajowcow w ten sposob... Widze ze bladzi wzrokiem od wizerunku Kali do tego co za oknem... Miga mi haslo ze sztandaru Gurkhow: Lepiej umrzec niz byc tchorzem... Chyba w tym przypadku raczej ich dotyczy...Poddaje sie... Tym bardziej, ze Angol, ktory wlasnie doczlapal patrzy na mnie jak na debila...Flegma jedna... Szef stwierdza ze musimy isc na policje...Ale my wlasnie stamtad...Skierowali, do najwazniejszej osoby - lechcemy proznosc... Zacieta twarz odmawia dalszej wspolpracy... Calosc trwa jakies 3h. Wracamy do hotelu... Tysiace roznych wersji... Podpowiedzi wydostania sie... W sumie zawsze rzad cos tam organizuje... Po dwoch godzinach siedzenia wycedzona wiadomosc... Gdzie??? Przy Police Headquarter... Szkoda ze bylismy na innym posterunku... Wracamy do miasta... Caly czas taszczymy plecaki...A tam tlum ludzi w podobnej sytuacji... Rzad West Bengal organizuje 10 busow do zwiezienia czesci ludzi... Akcja kieruje lokalny Adolf...
W sumie nie dziwne...
środa, 11 czerwca 2008
India po raz pierwszy
Spotykam Polakow Jedrka i Justyne, w hotelu dolacza Jacek, dwa strajkowe dni spedzamy razem snujac sie po miescie i chlonac...I poznajac... Ociekjaca krwia swiatynia Kali po ofierze z owcy zlozonej tuz przed nami... Krew ocierana z policzkow, chmary psow i kotow zlizujace wszystko z czeronej ziemi... I zal ze nie znam w ogole tej kultury... Nie odrozniam Shivy od Krishny, Vishnu od Brahmy... Mam nadzieje sie poprawic...Ten mistycyzm ma w sobie cos nie dajacego przestac o nim myslec... Rytualy, ktore niewiele mi mowia powtarzane od tysiecy lat...
środa, 4 czerwca 2008
Tajlandia Chiang Mai i Ayyuthai
Bangkok - Khao San Road przed burza