czwartek, 8 maja 2008

Laotanska Republika Ludzi Uszczesliwajaca - Vientianne, Vang Vieng, Luang Prabang

Burza rozpetala sie nie tylko nad Birma. Szczegolna burza rozpetala sie z powodu calkowitego unieruchomienia komorek, ktore czesto dawaly znac gdzie jestesmy. W zasadzie zylismy w pelnej nieswiadomosci tego, ze cyklon Birme rozgniotl. W przeciwienstwie do tych wszystkich ktorzy wiadomosci moga sledzic na biezaco... Jestesmy, zyjemy, mamy sie dobrze, choc wiesci z Myanmaru przerazaja swoim ogromem... Mnie przynajmniej. W sasiednich krajach zycie toczy sie dalej, jak karuzela wokol placu Krasinskich sie kreci... W mrowczej bieganinie nog obutych i nieobutych, turystow obytych i niebytych, rowerow, Tuk Tukow i motorowerow - spalaczy ostatnich resztek tlenu w poludniowowschodnioazjatyckich miastach (Bangkok, Vientianne, Hanoiiiiiiiiiszczegolnie... Mimo to przez ten smog i w spalin mgle widac laotanskie usmiechy, niewymuszone proponujace przejazdzke Tuk Tukiem (mikrobus z odktyta paka), choc niekoniecznie, od niechcenia w upale wypowiedziane slowa... Nasza odpowiedz NIE nie wzbudza szczegolnej niecheci... To moze tour do wodospadow... NIE... To moze helicopter? Laotanczycy to chyba najszczesliwszy narod swiata... Nie widac w ich oczach dolarow tylko ten szczegolny blysk checi szczerego kontaktu dla samego kontaktu... Zartu dla samego zartu i wyczuwalnego wszedzie dystansu do swiata zewnetrznego - ze szczegolnym uwzglednieniem uplywajacego czasu... Luzacy... Wsrod buddyjskich Watow i pomaranczowych mnisich szat... W stolicy wygladajacej jak Kozia Wolka, bo innej nie potrzebuja... Z socjalizmem z ludzka usmiechnieta twarza... Leniwym zachodem slonca nad Mekongiem w Luang Prabang czy ospala proba trekingu w upale i wilgotnosci 150% w Vang Vieng... I zastanawiam sie dlaczego Witnamczycy tacy nie sa i wkrotce dam odpowiedz...

Brak komentarzy: