piątek, 1 lutego 2008

Impresje z Sao Paulo

Miasto-panstwo. Samowystarczalne do granic nieprzyzwoitosci. Piekne, wielkie, wysokie, zielone, multifacjalne - bezwzgledne, zabojcze, zepsute. Groza o ktorej sie slyszy mierzona jest w roznych miejscach iloscia patroli policji. Podobno bardziej nieprzewidywalne niz Rio (ale to tam przedwczoraj zastrzelono 7 osob w jednym tylko miejscu) . Szczerze mowiac to kazdy gringos czuje sie odprowadzany wzrokiem przez przesiadujacych na kazdym wazniejszym placu mlodych latino-gniewnych. Ale oczywiscie nalezy przestac na to zwracac uwage, najlepiej wbic sie w tlum i isc pewnym krokiem, nie wyciagac mapy na srodku drogi itp, itd. Szkoda tylko ze aparat musi byc w plecaku co bezwglednie wymogl na mnie policjant na Praca da Republica. No i uwaga na przejsciach dla pieszych. Ze wzgledu na ilosc rabunkow na skrzyzowaniach samochody przejezdzaja na czerwonym swietle...


Architektonicznie moze polozyc na kolana. Portugalska XVIII wieczna zabudowa poprzeplatana modernizmem i nowoczesnoscia, przepiekne panoramy z najwyzszego - 42 pietrowego budynku - Edificio Italia. Cudowny Teatro Municipal wbity pomiedzy szklane domy, bezdomnych i dwa patrole policji (Panie Zeromski nie udalo sie ani z domami , ani z Bezdomnymi). No i muzeum sztuki sakralnej Sao Paulo. Zbior brazylijskich barokowych rzezb i malarstwa, ktorego ilosci szukac ze swieca w Polsce.


Metro. Sprechen Sie Deutsch. Przyciagnalem jego uwage chyba zbyt europejskimi rysami. Moze slowa, ktore wypowiadalem zbyt znajomo swiszczaly mu w uszach. Szeroka blizna na zmarszczonym, prawym policzku... Pytanie Sprechen Sie Deutsch wyrwalo mnie z letargu. I nie wiem, nie wiem dlaczego odpowiedzialem po polsku, jakby spodziewajac sie reakcji... Nie zapomne jego wyrazu twarzy. Ale i lamanej odpowiedzi Dzjendobry. Miasta, ktore odwiedzil i nie widzial 60 lat zbyt znajomo nam brzmialy by budzic watpliwosci. Kiev, Lvov, Bucharest, Warschau... Przedstawil mi zone o indianskich rysach twarzy. Jego oczy sie nie smialy. Tylko usmiech i koszula przykrywaly tatuaze ktorych nigdy nie zmyje. Pozegnalismy sie ze zrozumieniem. Nawet w pelnym sloncu pod palmami dopasc moze historia...
W Bariloche w Argentynie jest hotel Orzel Bialy zbudowany przez zolnierza II Korpusu. Z rzezbionym orlem na fasadzie i bialo-czerwona flaga. Taki rodzaj mojej odpowiedzi na pytanie zadane w metrze wobec tych wszystkich ktorzy maja sie tu swietnie...

A pisze to juz z hosteliku przyy wodospadach Iguazu, ktore zobaczylem wczoraj. Ludzie nie maja tu odstajacych uszu i plaskich czol, bo niepowtarzalny szum i drobinki wody unosza sie w odleglosci tak dalekiej od wodospadu, ze skutecznie przypominaja czymze on jest. Zmylo to skutecznie moje wstecznictwo, poprawilem caipirinha, wymoczylem nogi w basenie. W barze leci Beautyful Day U2... Wiec do dziela.. Dzisiaj wybywam na pobliska najwieksza zapore wodna swiata i wprost na Pantanal trzydniowe lowy na krokodyle.

Brak komentarzy: