środa, 6 stycznia 2010

Słomianozłote okręgi








Obraz składa się wrażeń i z rozmów... O rozmowę nie jest tu łatwo...
Żółte kręgi cętkują zieloną płaszczyznę Wyżyny Abisyńskiej. Są wszędzie. Nawet suche, wyrastające ponad nią przypłaszczone szczyty często zwieńczone tą złotą plamą już z góry malują obraz Etiopii, którego jeszcze nie znasz. Z góry wygląda to jakby niedbała ręka krawca, który uszył tę zieloną po deszczach materię rozsypała tu i ówdzie słomianozłote guziki spinające teraz tę mozaikę wyjściowego etiopiskiego garnituru. Wyżynnej, podeszczowej zieleni, wysokogórskiej żółci, rdzawych skał Rowu Afrykańskiego, błękitu Nilu. Kreacji ubieranej przez Etiopię przez wieki w niezmienionej postaci. Samolot dotyka już prawie ziemi, a coraz większe okręgi z ledwie rozpoznawalnymi kropkami ludzi wokół wciąż migają za oknem. Po porze deszczowej afrykańska ziemia jeszcze nie jest tak spalona, nie tak czerwonożółta od słońca aby zniknęły one szybko.

Nie, nie wróciłem stamtad wczoraj. To wszystko udało mi się napisać przez rok od powrotu. Smutne... Zaczynam ponownie... Przepraszam zawiodłem też na innych polach...

Brak komentarzy: